W niedzielę 7 lutego sekcja morsów „Renifer”, działająca przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Praszce, obchodziła 10-lecie działalności. Jubileusz świętowało 30 amatorów zimnych kąpieli, którzy o godz. 12:00 zjawili się w Skotnicy nad stawkiem Ryszarda i Józefa Jakubowskich. Termometr pokazywał minus 6 stopni, a że wiał wiatr, to odczuwalna temperatura była znaczne niższa.

Zanim wszyscy weszli do wody, to Monika Szczepaniak poprowadziła kilkuminutową rozgrzewkę.

- Powinna ona być obowiązkowa dla każdego morsa - tłumaczy pani Monika. - Jest ona potrzebna, aby uchronić organizm przed bardzo niebezpiecznym szokiem termicznym.

Po tym wstępie grupa morsów dziarskim krokiem wmaszerowała do wody na oczach kilku ubranych po uszy obserwatorów.

- Morsy też lubią ciepło i dlatego wchodzą do... zimnej wody - zauważa Stanisław Hombek, założyciel „Renifera”. - Niska temperatura absolutnie nie jest odczuwana przez ciało. Nam w wodzie naprawdę jest ciepło.

Pan Stanisław był pierwszym prezesem klubu, który powstał w lutym 2011 roku.

- Brat przez klika lat namawiał mnie do morsowania, pokazywał mi zdjęcia ze swoich kąpieli - wspomina Stanisław Hombek. - Nie chciałem nawet za bardzo na nie patrzeć. W końcu się przemogłem i tak bawię się w to już dwanaście lat. Przez ten czas w ogóle nie chorowałem.

Początki nie były jednak łatwe.

- Ludzie widząc morsujących pukali się w głowę - dodaje Stanisław Hombek. - W Praszce nie miałem z kim się kąpać, więc przez rok jeździłem do Kluczborka. Później zachęciłem do tego Marka Świątka z Neapco i grupa powoli zaczęła się powiększać.

Jakie błędy najczęściej popełniają morsy, zwłaszcza początkujący w tej „branży?

- Czas przebywania w wodzie - ocenia pan Stanisław. - Siedem, góra dziesięć minut, to maksimum. Trzeba naprawdę uważać. W tym względzie nie ma sensu bić rekordów, bo można to poważnie odchorować. Nie powinno się też morsować indywidualnie.

Przez kilka lat „Reniferem” kierowała Renata Sieja. Z funkcji zrezygnowała po przeprowadzce do Częstochowy.

- To była wspaniała, momentami szalona zabawa - mówi pani Renata. - Zjeździliśmy Polskę od gór po morze. Wszędzie byliśmy rozpoznawalni.

Najbardziej zawiedzioną uczestniczką spotkania była Maria Czerchlańska, jedna z weteranek klubu.

- Morsowałam, gdy jeszcze nie było „Renifera” - opowiada mieszkanka Praszki. - Ciągle łapały mnie przeziębienia. A to katar, a to kichanie. Pomyślałam, że skoro jest tak źle, że już gorzej być nie może, to spróbuje zimowych kąpieli. Problemy odeszły, jak ręką odjął. Morsowanie zwiększa odporność, dodaje energii i ochoty do życia. Dziś nie mogę wejść do wody, bo jestem na tabletkach przeciwbólowych. Mam problemy z dyskiem.

Piotr Dudek członkiem „Renifera” jest od czterech sezonów. Tą pasją zaraził także małżonkę - Ewelinę. Od listopada, gdy rozpoczyna się sezon i trwa do marca, kąpie się raz w tygodniu.

- A bywa, że nawet cztery razy - mówi praszkowianin. - Morsowanie jest fajne, ale należy to robić z głową. Trzeba je traktować nie jako modę, ale coś dla zdrowia. Pamiętam pana, który przyjechał nad staw, wszedł do wody bez rozgrzewki, zanurzył się do pasa, zrobił sobie telefonem fotkę, po czym wyszedł na brzeg.

Humorystycznymi strofami zabawiał wszystkich 69-letni Marian Madeła z Ożarowa, który w Skotnicy zaliczył kąpiel przy minus dwudziestu stopniach!

Gościem wydarzenia był Jacek Pac, dyrektor M-GOKi S-u, który do „Renifera” dołączył w 2013 roku.

- Gratuluję jubileuszu - powiedział do uczestników. - Przed dziesięciu laty w małych miejscowościach takie inicjatywy nie były łatwe do wprowadzenia. Część społeczeństwa powątpiewała, czy to aby mądre i zdrowe.

Po kąpieli uczestnicy jubileuszu spotkali się przy ognisku, na które kiełbaski zafundował M-GOKiS. Było też coś słodkiego, a 9-kilogramowy tort zasponsorował Leszek Pokorski ze Strojca, także mors. Z kolei Piotr Dudek wykonał gadżety przygotowane na 10-lecie „Renifera”.

A.S.